kwota:
0,00 zł
Zaczynamy z migowym 0

Podczas weekendu w Paryżu, który odwiedziłam z mamą jeszcze jako nastolatka, poczułam się jak prawdziwa paryżanka - wszystko dzięki przypadkowym osobom, które zaczepiały mnie na ulicy, po francusku pytając o drogę (chyba). Nie posługuję się tym językiem, więc mogłam jedynie po angielsku wyjaśnić, że nie jestem miejscowa i niestety nie będę w stanie niczego doradzić; ledwo dawałam radę z orientacją w metrze, więc próba pomagania innym zdecydowanie nie leżała w interesie tych osób. Nie moja wina - byłam turystką, a czasy były takie, że nie mogłam sobie pozwolić na odpalenie Google Maps, bo to groziło poważnym uszczupleniem mojego budżetu (tak, kiedyś opłaty za telefon i internet za granicą były równie przerażające co zemsta faraona podczas pobytu w Egipcie). Czułam się jednak nieswojo ze świadomością, że przyjechałam do Francji z dość roszczeniową postawą: nie znam francuskiego, ale możecie się ze mną komunikować po angielsku. No i po polsku, oczywiście. Tak, niejeden kelner dał mi wyraźnie do zrozumienia, że daleko nie zajdę w życiu, jeśli nie zmienię swojego nastawienia - cenna lekcja, którą rozważałam popijając kawę, desperacko uciekając myślami od pytania co jeszcze trafiło do mojej filiżanki…

Od tamtego wyjazdu minęło sporo czasu, ale wspomnienie wraca do mnie przy okazji podróży za granicę oraz podczas spotkań z obcokrajowcami. Mieszkałam w Wielkiej Brytanii 6 lat i wiem jakie to miłe, gdy ktoś, kogo widzę na oczy pierwszy raz, tak po prostu wita się ze mną po polsku: "cześć, jak się masz?". Nie ma znaczenia, że źle coś wymawia czy akcentuje - zawsze reaguję szczerym uśmiechem, bo doceniam ten gest i wysiłek, na który ktoś musiał się zdobyć. Dlatego od lat staram się uczyć kilku zwrotów w różnych językach, na wypadek gdybym miała spotkać na swojej drodze osobę, której językiem ojczystym nie jest polski. Za każdym razem, gdy zdobywam się na odwagę, by przywitać się z kimś w obcym języku, spotka mnie bardzo miła reakcja i wiem, że było warto. To jeden z moich sposobów na szybkie przełamanie barier.

No dobrze, ale dlaczego piszę o Paryżu, nauce języka obcego i kawie z dodatkiem składnika X, skoro wpis ma być o migowym? Otóż nie musimy opuszczać granic kraju, żeby spotkać kogoś, kto komunikuje się w języku, który nie jest znany przez większość Polaków. Teraz możecie sobie pomyśleć: jak ktoś przyjeżdża do Polski, to musi się nauczyć polskiego! Okej, ale co jeśli to nasi rodacy, może nawet sąsiedzi, którzy używają języka polskiego, ale jest on dla nas niezrozumiały? Może zagmatwałam sprawę, ale przecież dobrze wiecie, że chodzi mi o polski język migowy (PJM). Ile w Polsce jest osób Głuchych, dla których ten język jest pierwszym językiem, w którym komunikują się od najwcześniejszej młodości? Jestem tego bardzo ciekawa i z niecierpliwością czekam na wyniki Narodowego Spisu Powszechnego, który zapewne rzuci więcej światła na tę kwestię. Coś czuję, że więcej niż się spodziewam…

Startując z projektem własnej firmy, zależało mi na tym, aby moja działalność skupiała się na dawaniu: dawaniu ciekawej, zdrowej rozrywki dla dzieci, dawaniu pomysłów na wspólne spędzanie czasu w gronie rodziny, ale też dawaniu, z którego nie czerpałabym pośrednio zysku - stąd pomysł współpracy z Pajacykiem. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o tym, że mogę podjąć współpracę z Polską Akcją Humanitarną (PAH), która od zeszłego roku wzięła na celownik wsparcie dzieci pod kątem psychologiczno-emocjonalnym. Tak, Pajacyk to już nie tylko obiady, ale również wparcie psychologów i pomoc w rozwijaniu zainteresowań dzieci i młodzieży (moje pierwsze skojarzenie: ryba + wędka). Mogłabym w sumie spocząć na laurach i wrzucać co jakiś czas post na social media o tym, jaka jestem wspaniała i wrażliwa na potrzeby innych, ale brakowało mi aktywności, w którą zaangażowałabym się osobiście, całym sercem, a która do tej pory nie została dostatecznie zaopiekowana. Zaczęłam się zastanawiać nad tym jak wygląda życie niesłyszących dzieci w Polsce i odkrywałam jak niewiele wiem na temat kultury Głuchych, języka migowego i wyzwań, z którymi zmagają się osoby, które nie posługują się językiem fonicznym.

Jest mi trochę wstyd, ale muszę się do tego przyznać: przez 33 lata mojego życia myślałam, że wszyscy Głusi mogą swobodnie czytać i pisać, więc nie mają problemów ze zdobywaniem wiedzy (są przecież książki, opracowania), rozrywki (mogą czytać powieści, oglądać filmy z napisami) czy komunikacją (wysyłać mejle, pisać wiadomości tekstowe na różnych platformach i aplikacjach). Okazało się, że jestem jeszcze większą ignorantką niż podczas weekendu w Paryżu, bo zapomniałam jak wygląda proces nauki języka: przecież jako dziecko nie nauczyłam się komunikować dzięki książkom, czytaniu i pisaniu; to przyszło znacznie później. Najważniejszym zmysłem był słuch - dzieci uczą się języka będąc jeszcze w łonie matki! Jeśli to Was nie przekonuje, to mam jeszcze takie porównanie: dla osoby niesłyszącej od urodzenia, nauka języka fonicznego jest tak trudna, jak dla słyszącej osoby nauka języka chińskiego - w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu; do pomocy jest lustro i nauczyciel, ale można go jedynie obserwować, bo znajduje się za dźwiękoszczelną barierą. Ten przykład pomaga mi w pewnym stopniu zrozumieć ogrom pracy, na jaki zdobywają się Głusi, aby nauczyć się pisać i czytać w języku polskim.

Mając to na uwadze, czy jest coś, co mogę zrobić, aby lepiej zrozumieć świat Głuchych, wyjść poza strefę komfortu i poszerzyć grono znajomych? Tak. Nie jest to łatwe, ale już teraz wiem, że warto! Właśnie dlatego zaczęłam się uczyć języka migowego i wdrażam arcyciekawy i innowacyjny projekt, o którym opowiem Wam następnym razem ;) Na razie zapraszam Was do obejrzenia krótkiego wideo, które osobiście daje mi dużo radości:

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl